Pojazdy produkowane w zakładach Stadlera w Siedlcach składają się w coraz większym procencie z polskich komponentów. Firma nie planuje jednak wprowadzania własnych, odbiegających od szwajcarskich rozwiązań konstrukcyjnych w zakresie pudeł czy wózków – mówi w rozmowie z Rynkiem Kolejowym członek zarządu Stadler Polska Arkadiusz Świerkot.
Podczas targów TRAKO Stadler Polska świętował wyprodukowanie w zakładzie w Siedlcach pierwszego tysiąca pojazdów szynowych. Czy w liczbie tej mieszczą się wyłącznie EZT Flirt, z których siedlecki zakład jest najbardziej znany?Flirty – początkowo pierwszej, a potem trzeciej generacji – stanowią największą część z nich. Stadler Polska w ciągu 18 lat produkował jednak kilka rodzin pojazdów. Są wśród nich tramwaje, które dostarczaliśmy dla Krakowa, Brunszwiku, Halle i Rostocku (nie zaliczamy do nich tych, których portfolio przejęliśmy od Solarisa, choć wliczamy je do naszych referencji). Nasze bramy opuszczały także pojazdy z napędem spalinowym oraz wagony metra.
Ile dokładnie EZT z rodziny Flirt wyprodukowano zatem w Siedlcach?
Do końca sierpnia 2025 roku bramy siedleckiego zakładu opuściło 642 Flirtów.
Jak rozkładały się proporcje między zamówieniami z Polski a kontraktami eksportowymi?
237 pojazdów pozostało w Polsce. Ich odbiorcami były: Koleje Śląskie, Koleje Mazowieckie, Łódzka Kolej Aglomeracyjna, PKP Intercity oraz MPK Kraków.
W jakich nowych przetargach – zarówno kolejowych, jak i tramwajowych – zamierza startować Stadler Polska?
Złożyliśmy
odwołanie do KIO w postępowaniu na dostawę piętrowych EZT dla PKP Intercity. Czekamy na ostateczne rozstrzygnięcie. Co do przewoźników regionalnych, zamierzamy złożyć ofertę
w przetargu w Wielkopolsce. Przyglądamy się także przygotowaniom do postępowania na tabor dla Kolei Śląskich – byłoby to rozwinięciem naszej dotychczasowej współpracy.
Stadler Polska określa się jako „polska firma o szwajcarskich korzeniach”. Czy w planach jest dalsze usamodzielnienie oddziału?
Jesteśmy już firmą samodzielną. Samodzielnie podejmujemy decyzje o starcie w przetargach, opracowujemy oferty, a potem odpowiadamy za wyniki całego przedsięwzięcia. Polakami są zarówno członkowie zarządu, jak i – w zdecydowanej większości – pracownicy. Nie czujemy żadnych ograniczeń ze strony szwajcarskiego właściciela. Po 18 latach jesteśmy dojrzałą organizacją, znamy się na naszym biznesie – i prowadzimy go w Polsce, jak również w krajach sąsiednich, za które odpowiadamy, samodzielnie.
A co z samodzielnością pod względem inżynieryjno-konstrukcyjnym?
To kolejny etap rozwoju Stadlera w Polsce. Zaczęliśmy od zdobywania kompetencji w zakresie produkcji, potem w logistyce, zarządzaniu projektami, zakupach – a teraz przyszła kolej na dział inżynierii. W tym zakresie korzystaliśmy początkowo z usług zakładów Stadlera w Bussnang, a później w Czechach. Obecnie rozbudowujemy lokalne kompetencje inżynierskie w Polsce, stąd
otwarcie biura konstrukcyjnego w Poznaniu, w którym zatrudniamy dziś 100 polskich inżynierów projektujących pojazdy na nasze potrzeby – we współpracy z kolegami ze z Czech.
Ile jest więc polskiej myśli technicznej w najnowszym, tysięcznym EZT wyprodukowanym w Siedlcach?
W tym przypadku bazowaliśmy przede wszystkim na istniejącym już projekcie rozwiniętym przez kolegów z Pragi. Pojazdy z trzeciej już serii dla Kolei Mazowieckich są kontynuacją poprzedniej serii, zamówionej w roku 2018. Nie chcieliśmy dla potrzeb nowego kontraktu tworzyć zupełnie nowych rozwiązań – klienci cenią sobie powtarzalność konstrukcji pojazdów.
Czy w planach jest opracowanie dla kolejnych zamówień własnej, polskiej konstrukcji wózków, układu napędowego czy pudła?
Nie tędy droga. Są to kluczowe elementy konstrukcji, wymagające przede wszystkim powtarzalności – i sprawdzenia na bardzo długich przejechanych dystansach. Nie sądzę, aby opracowywanie na siłę nowych rozwiązań w tym zakresie było wartością dla naszych klientów.
Polska myśl techniczna dotyczy u nas przede wszystkim spolszczania komponentów. Pamiętajmy, że za dużą część EZT odpowiadają nasi poddostawcy. W kolejnych kontraktach coraz większy udział mają dostawy od polskich, lokalnych kontrahentów. To duże pole do popisu dla polskiej myśli technicznej.
Jaki jest ten odsetek w tej chwili?
Stadler Polska współpracuje z ponad 2000 polskich firm. Szacujemy, że 50% wartości pojazdu pochodzi z Polski. Proszę pamiętać, ze inni producenci także zamawiają komponenty od firm zagranicznych. A jeśli producent taboru kupuje w Polsce np. hamulce firmy Knorr Bremse, to czy są one polskie?
Takie samo pytanie można by zadać, jeśli chodzi o EZT Stadlera.
Zatrudniamy w Polsce już około 2000 osób. To pracownicy zatrudnieni w lokalizacjach w Siedlcach, Środzie Wielkopolskiej, Białymstoku czy Poznaniu – a także pracownicy serwisu, obsługujący nasze pojazdy już podczas ich eksploatacji. Wkład polski jest ogromny, również biorąc pod uwagę liczbę roboczogodzin.